Połowa życia, a dopiero 1/5 świata liźnięta i to ta mniej wymagająca. Przewaliły się już końcowo-letnie promocje wszystkich linii lotniczych, a biletów wciąż brak. W Indonezji w grudniu za mokro, do Nowej Zelandii za długo się leci – 6 dni – nie do odżałowania przy korporacyjnych urlopach. Co robić, jak żyć bez dalekiej podróży na horyzoncie, potwierdzonej biletem w mailboxie? Taki bilet to też doskonała tarcza na jesienną chandrę. Otóż to – jeśli nie z egoistycznych pobudek (bo lubię), to chociażby ze względu na wskazania medyczne, trzeba wznowić poszukiwania kolejnego kierunku podróży ASAP.